Wpisy archiwalne w kategorii

Nowe tereny

Dystans całkowity:818.83 km (w terenie 80.77 km; 9.86%)
Czas w ruchu:44:30
Średnia prędkość:18.40 km/h
Maksymalna prędkość:59.60 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:68.24 km i 3h 42m
Więcej statystyk

Przegląd krasnali, czyli „Gdzie one są?”

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wyjazd planowany z Jackiem już od dłuższego czasu i w końcu doszedł do skutku, a zapowiadało się niezbyt ciekawie. No, ale od początku.
Już w czwartek kupiłem bilety, do czego moja 51% studencka zniżka wreszcie została wykorzystana. Z Jackiem umówiliśmy się o 4: 50 przy światłach na skrzyżowaniu Francuskiej z Frenzla. Wstaje rano, patrzę za okno, no pogoda niezbyt, no, ale u nas taka zapowiadali, za to we Wrocławiu miało być słońce. No i z tą myślą się pozbierałem i wyjechałem z domu. Ze względu na mżawkę założyłem błotniki. Czekam na Jacka no i jak zwykle dzwonie do niego. Obudziłem go, zaspał. Wrrrrr… Ugadaliśmy się, że pojedziemy późniejszym pociągiem, bo bilety są przecież ważne 24h. Umawiamy się, na 7 bo o 7: 59 mamy pociąg, dodam, że pociąg jedzie z Gliwic. Więc jak już się spotykamy o tej 7 to ze względu na pogodę nie mamy zbyt dobrych min. Założyłem tylko pokrowiec na plecak, schowałem wszystko, co by mogło zmoknąć i wziuuuu… Przez Zabrze do Gliwic na dworzec. Po drodze nie zmokłem tak jak bym przypuszczał, to zasługa błotników… Czekamy na pociąg, który delikatnie się spóźnia.
Jacek przy rowerach na peronie PKP w Gliwicach © Magik87

Ładujemy się do przedziału rowerowego gdzie były trzy wieszaki rowerowe (jeden już zajęty) i wraz z pewną rodzinka pakujemy tam 6 rowerów. Podróż do Wrocławia miła, bo mili ludzie z pozostałych rowerzystów, nawet rowery nam spięli razem ze swoimi.
TLK i sposób na wieszanie rowerów © Magik87
We Wrocławiu wysiadka na rozkopanym Dworcu, ale już widać, jaki będzie po ukończeniu remontu… ogrom prac zapiera dech w piersi, krótko mówiąc czuć tu pieniądz z Euro 2012. Wyjazd na miasto i, no właśnie gdzie tu jechać.
Biurowiec we Wrocławiu © Magik87

samoobsługowa wypożyczalnia rowerów © Magik87
Zrobiliśmy parę kółek po mieście i skierowaliśmy się w stronę starego miasta. Po drodze mówię Jacku, co słyszałem o Wrocławskich krasnalach, no i tu się zaczyna. Plan na zwiedzanie Wrocławia to szlak Krasnali. Już na rynku w informacji turystycznej zdobywamy mapę za free i kupujemy drugą mapę z rozmieszczeniem krasnali. Razem jest ich ponad 80 i nikt ich nie zliczy, bo wciąż powstają nowe, których „Krasnoludkowy plan miasta” nie uwzględnia. Więc polujemy tak sobie na nie. Sam Wrocław ciekawy i bardzo mi się spodobał.
Zbliżenie na zdobienia © Magik87

Fontanna na pl. Solnym © Magik87

Papa krasnal i Jacek © Magik87
Ja i Syzyfki © Magik87
Wrocławski Ratusz © Magik87
Życzliwek © Magik87

Koścół Św. Elżbiety © Magik87
Wrocłavek © Magik87

Kamieniczka Jaś czy Małgosia? © Magik87

Kamieniczki Jaś i Małgosia
Ale ileż można tak zwiedzać, w końcu trzeba coś zjeść, no, ale nie jesteśmy zwykłymi turystami. Trzeba pamiętać o tym, że rowery trzeba też gdzieś dać. Ale dla nas to nie problem, znaleźliśmy miła, pizzeryjkę z ogródkiem i tam się posililiśmy (obsługa była miła i łada). Po całym dniu w Wrocławiu czas na powrót, czyli śmig na dworzec, w pociąg i do domu. Można by powiedzieć, że na tym koniec, ale nie. Pod Opolem jakiś nieszczęśnik stwierdził, że nas zatrzyma i rzucił się pod koła pociągu. Niby go nie zatrzymał, a i tak staliśmy ponad 2 H w szczerym polu. Ale wycieczka i tak udana.

Po mleko…

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Rano do pracy, a popołudniu...
Wybrałem się z Jackiem w Tarnowskie Góry i okolice, ale zanim tam dojechaliśmy to pierw podjechaliśmy do Radzionkowa po wpis do mojego indexu. Wpis miał być, na 16: 45, ale pani profesor się spóźniła, no cóż, taki los studenta.. Trasa przez powiat Tarnogórski aż do centrum, gdzie zaopatrzamy się w świeże mleko z Mlekomatu. Takie zimne i pyszne, mmm…
Potem to już powrót na Miechowice…

Nocny maraton

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Piątek 03.06.11r. , w planach wyjazd na GMK z Jackiem. Umówiliśmy się o 17 u mnie, no i Jacek jak PKP nigdy nie zawodzi, no i jest punktualnie spóźniony… Więc ruszamy przez las w stronę Zabrza, skręt w lewo obok Szybu Zachodniego, KWK Pstrowski, pod 88 i obok składu kruszyw. Na wysokości Szybu Zachodniego, Jacek zorientował się, że nie zabrał Lampki rowerowej, a przecież nie pojedzie na nockę bez niej, więc wraca. Ja dojeżdżam do ul. Bytomskiej i czekam na Mario, dość długo czekam. W końcu jak się pojawia to ruszamy, w stronę centrum Zabrza, obok Platan’a i prosto na Gliwice. Tam spotkanie z cała ekipa GMK i objazd miasta. Gdzieś po drodze dociera do nas Jacek. A na koniec już na placu Krakowskim krótki odpoczynek, pogaducha z Moniką o widokach i o tym, że aż żal wyprzedzać niektóre osoby… W Gliwicach na masie był jeszcze tzw. Odblaskowy Anioł ze Szczecina. Dalej małe przegrupowanie i śmigamy w stronę Katowic. Po drodze odłącza się od nas Raptor, gdzieś na wysokości Rudy Śląskiej. Po drodze krótka przerwa na parkingu przy Lidlu i podziwianie ładnej matki i ślicznej córki...
Mała przerwa na parkigu © Magik87

W Katowicach dołącza do nas reszta ekipy i śmigamy. Jeszcze miłe pozdrowienia od ekipy dziewczyn z tramwaju, na które szczególnie ucieszył się Mario…
Na Muchowcu mała przerwa żeby zebrać ekipę i ruszamy przez lasy w stronę Tych i Pszczyny. Trasa ciekawa, ale sam bym nią drugi raz nie trafił, noc zatarła wszystkie ślady w pamięci. Ale dobrze opisał ją Michał (fredziomf). Tempo niezłe, wydawało mi się jakbyśmy cały czas jechali z górki. Po drodze mieliśmy jeszcze mały postój na lepienie dętki jednego z uczestników przejazdu… Po drodze leśne przejazdy rowerowo-kolejowe, parę razy przejazd przez drogi asfaltowe, a gdzieś na wysokości Tych, kilka mostków z ciekawym mostem nad wodą, a pod innym mostem.

Na wysokości Pszczyny trafiliśmy na kałuże i błoto, jak już dojechaliśmy do centrum, było super, miasto piękne, my brudni i zmęczeni. Poszukaliśmy jakiegoś nocnego sklepu, co nie było łatwe, bo był tylko jeden. W szamaliśmy i wypiliśmy, co było. Potem myśląc jak wracamy, przekonaliśmy Jacka, że pociąg to zły pomysł. Więc ruszyliśmy ekipą Chorzowsko-Bytomską w stronę Katowic. Trasa to krajowa „1”, a po drodze paręnaście znaków zakazu ruchu rowerowego i drogówka, na szczęście odpuścili sobie jechać za nami…
Z Katowic dalej przez Chorzów na Bytom. Na koniec mycie rowerów pod stara Eleą około 6 rano. No i pomimo tych wszystkich km, dopiero tu zaczyna się pod górkę. Ponieważ ja i Jacek mamy na rano do pracy, on na dyżurce, a ja za kółkiem. Praca prawie na zapałkach pod powiekami.
Ale pomimo tego zmęczenia było warto, Jacek śmignął swoja pierwsza 200, więc gratulacje.
Ja natomiast nigdy wcześniej nie przekroczyłem 100 km, a tu przekroczyłem 100 km i zaliczyłem 150 km…

Port na Śląsku??

Czwartek, 26 maja 2011 · Komentarze(0)
A no tak właśnie, i nie jest to dziwne, ale prawdziwe. W mojej głowie, pomysł ten mącił się już od dłuższego czasu i w końcu został zrealizowany. Około 11 Jacek podjechał do mnie i ruszyliśmy, przez Biskupice, Zabrze, Gliwice… W Gliwicach podjazd do banku ING, okazało się, że Jacek ma ostatnie 10 zł na koncie, czego nie wypłaci tego z bankomatu, więc zostało tylko okienko. Po wizycie w banku ruszyliśmy dalej w stronę ul. Portowej. Jechaliśmy droga rowerowa zaraz obok Portu Żeglugi Śródlądowej w Gliwicach. Widzimy już Żórawie załadunkowe, prawie jak w Gdańsku. Wjeżdżamy na mała zaporę na Kłodnicy, szybkie fotki i ruszamy dalej…
Zdjecia na mini zaporze © Magik87

Level w Gliwicach © Magik87


Z małym przystankiem w Starych Łabędach docieramy do śluzy na kanale Gliwickim w Łabędach. Widok jest niezły, sama śluza ogrodzona, trawka przycięta, krawężniki pomalowane na biało.
Śluza na kanale Gliwickim w Łabędach © Magik87

W trakcie podziwiania z śluzy skorzystały dwie barki, jedna pełna węgla wypływała do Szczecina,
Barka w śluzie © Magik87

Śluza Łabędy © Magik87

a druga pusta płynęła w stronę pobliskiego portu. Różnica wyporności między jedna a druga była około 1,5 m, co moim zdaniem jest dużo…
Barka z Wrocławia © Magik87

Pusta Barka © Magik87

Wspólnie z Jackiem doszliśmy do wniosku, że powinno się więcej towarów transportować w ten sposób, bo przecież chyba to tańsze niż PKP czy TIR. Z tego, co wiem to na Renie w Niemczech jest to do tego stopnia powszechny środek transportu, że jest tam ruch jak na autostradzie. Pływa tam wszystko, kontenerowce, tankowce, no a u nas z tym jest trochę inaczej…
Po obejrzeniu działania śluzy, ruszyliśmy dalej w stronę Czechowic, gdzie pomogły nam się skierować dwie miłe panie z przystanku. Chwile później oglądamy jak zamyka się przejazd kolejowy, opuszczanie szlabanów i mknący pociąg, a i zapomniałbym o ciulu, który ledwo przed tym pociągiem przebiegł pod szlabanami, zaraz obok bilbordu z reklamą akcji "Bezpieczny przejazd” i sloganem reklamowym „zatrzymaj się i żyj”. Po tzw. Widowisku z ciu… Pojechaliśmy dalej i nad jeziorem Czechowskim mieliśmy małą przerwę oraz dużą ochotę wskoczyć do tej wody.
Nasze rumaki © Magik87

Schwalbe © Magik87

Dalej Przez Przezchlebie i Ziemiecice gdzie oglądamy ruiny kościoła z gniazdem bocianów.
Ruiny w Ziemiecicach © Magik87

Ruiny © Magik87

Dalej przez Świętoszowice do Zabrza i obwodnica rowerową do Rokietnicy i na Miechy.
Wycieczka git, zresztą z Jackiem zawsze jest git. Mam nadzieje, że ten Wrocław nam w końcu wypali…

Zagłębie przybywamy!!!

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Po wczorajszej BMK i rozkulaniu mojego Levela, jestem pełny optymizmu, oczywiście ponownie za namową Jacka, ruszamy podbić Zagłębie… No i tu mógłbym rozpocząć opowieści o wyjeździe z strefy Schengen, o paszportach i jak było za granica, ale nic z tych rzeczy nie było (pośmiać się można z wszystkiego no, ale bez przesady), ale to później. Zaczęło się od tego, że Jacek zaproponował przejazd na Załęże do kościoła na IX Doroczną Mszę Rowerową. Przejazd w standardzie przez Żabie Doły, WPKiW i takie tam… Pogoda słoneczna, msza ciekawa, a na koniec pokropienie rowerów. Myślę, że jak już On trzyma nad moim rowerem pieczę i spogląda z góry, to nikt go nie zakosi, a przynamniej będzie to groziło porażeniem w wyniku wyładowania atmosferycznego. No i jak już mowa o piorunach to po wyjściu z kościółka pogoda zaczęła straszyć.
Dojechaliśmy do Centrum i spotkaliśmy się na (dumnie nazwanym ) Rynku w Katowicach (u nas przez rynek nie przejeżdża tramwaj) z Indim, Andrzejem, Macaronem, Lechem, ogółem było nas 7.
Po drodze do Sosnowca trochę pokropiło, a tam spotykamy Mario oraz (tu fanfary) Olo, którego, mimo że mieszka w zagłębiu, to nie spodziewałbym się… Więc dostaliśmy kamizelki z nr, a mój to 414, które posłużą do losowania na koniec. Trasa prosta, z Sosnowca, przez Będzin do Dąbrowy Górniczej. Ludu 1300, tak około… Na drogach było żółto, no i był deszcz, więc na straszeniu się nie skończyło. W Dąbrowie, mokniemy nadal, odbywa się losowanie trzech rowerów i (cicha nadzieja, że wygram, w ramach rekompensaty za kradzież od losu) kolega z Bytomia stał się wspaniałym posiadaczem nowego Btwin’a. Mario zaproponował jechać do jego dziadków, którzy mieszkają gdzieś tam w okolicy, żeby pozostawić nadbagaż w postaci Btwin’a, oraz przeschnięcia. A i bym zapomniał, wybrałem się zbadać, co to jest zalewajka, bo organizatorzy zachęcali, namawiali, że starczy dla wszystkich. Do ekipy wróciłem z miska ŻÓRU, a zalewajki nie znalazłem… Tak, więc po przeschnięciu u miłych dziadków, ruszamy szlakiem Mario do domu…
Podsumowując na Zagłębiu jest ciekawie i ładnie, warto tam pośmigać oraz pozwiedzać to i tamto…

Zabrzańska masa krytyczna.

Piątek, 8 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Wybrałem się na Zabrzańska Masę po raz pierwszy. Umówiłem się z Jackiem że podjadę do niego na godz.17:00, więc się wyszykowałem, ubrałem i wyruszyłem. Założyłem mój nowy zakup, który dzień wcześniej przywiózł kurier.



U Jacka dowiedziałem się, że czekamy jeszcze na Mario i Jarka (dopiero go poznałem, ale niezły zakręt, a jego profil i wpisy mówią same za siebie). No, ale już pod blokiem problem, w tylniej opinie schodzi mi powietrze, no to szybki serwis, wymiana dętki i ruszamy. Trasa przez las Miechowicki (rowerowym szlakiem) do Rokietnicy, potem w prawo drogą rowerową w stronę centrum. Nieźle śmigaliśmy, było dobre równe tempo i ładnie to musiało wyglądać z boku…
Więc po dojeździe do Rynku spotykamy samych znajomych z BS, witamy się i po chwili ruszamy. Trasa wydawała się trochę długa, ale to może dla tego, że nie śmigałem jeszcze po Zabrzu, ale zabezpieczały nas dwa radiowozy Policji i uważam, że było ok.
ZMK © Magik87

Jacek vel Dyńka © Magik87

W trakcie jazdy stwierdziłem, że jak wymieniałem dętkę to chyba nie dopompowałem opony, więc musiałem przystanąć i ja dopompować. Z czasem Maciek powiedział mi ze jadę na panie i wtedy było już wszystko jasne. Kolejna przebita dętka. Dojechaliśmy tylko na Rynek i ostatecznie zadecydowałem o zmianie dętki na nowa (dzięki Maciek za pożyczenie dętki). Jak ściąłem koło to tym razem Jacek dokładnie sprawdził oponę od środka i znalazł się malutki kawałek szkła, który załatwił dwie dętki.
świetlisty raptor © Magik87

Po tej misji, przekąsiliśmy coś w MC (czasem coś niezdrowego też jest dobre), wspólna fotka Bytomskiej ekipy z aparatu Jarka i śmig do domu trasą przy Oś. Młodego Górnika.
Wypad zaliczony do udanych.

Autor wraz z molami książkowymi i internetowymi wyraża gorące podziękowanie wszystkim, którzy włożyli serce w powstanie tego wpisu jak i tej wyprawy.

A oto napisy końcowe wpisu

„Zabrzańska Masa Krytyczna”

Reżyseria: Magik87; Zdjęcia: Roadrunner1984; Muzyka: codeisred; Dekoracje: dynio; Plastyka: pogodynek; Szef animacji: raptor ; Animacja: młody; Montaż: razor84; Reżyser: daro24; Efekty dźwiękowe: mycha89;


Produkcja: Magik

Produkcje współfinansowała Agencja Produkcji Nietypowych, Dziwnych i Zaskakujących

Scenariusz: na podstawie własnych doświadczeń oraz przygód

Bike'm w pracy i po pracy...
Bytom 2011

Szlaki rowerowe. Coraz bardziej je lubię, nawet w wersji mokrej…

Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Dzień wolny, pogoda ładna mimo zapowiadanych ulew, więc pomysł na trasę do Tarnowskich Gór. Wcześniej sprawdziłem trasę na necie. Okazało się, że około 150 metrów od mojego domu zaczyna się szlak, który odpowiednio mnie poprowadzi. Przygotowałem się i około 14:00 wyruszyłem. Trasa czerwonym szlakiem rowerowym im. Kleszczyńskiego, przez Miechowicki las.
Rów melioracyjny przy A1 © Magik87

Po drodze krótkie podziwianie budowy A1.
asfaltowanie A1 © Magik87

budowa A1 © Magik87

Dzisiaj przejechałem już swobodnie i z czystym rowerem. Dalej przy restauracji ”Pod dębem”
Prezentacja stojaka © Magik87

odbijam na niebieski szlak rowerowy im. Powstańców Śląskich w kierunku stolarzowi, przez Blachówkę, obok potoku Segiet, aż do granicy Bytomia z Tarnowskimi Górami, niedaleko os. Segiet, gdzie szlak jest kontynuowany, jako czerwony i prowadzi na Rynek. Na rynku krótka przerwa i fotka kościoła.
Kościół przy Rynku w Tarnowskich Górach © Magik87

Pokręciłem się trochę po centrum, zahaczyłem sklep rowerowy i w końcu kupiłem nowy smar do łańcucha (czas się zabrać za jego czyszczenie), dalej przejechałem przez dworzec Bus, obok klubu Onyx aż do Zespołu Szkół Artystyczno-Projektowych w Tarnowskich Górach, gdzie umówiłem się z koleżanką.
Zespół Szkół Artystyczno-Projektowych © Magik87

Poczekałem na nią chwile, potem odprowadziłem na dworzec PKM (trochę sobie pogadaliśmy). Po drodze zaczęło lekko pokropywać, więc wskoczyłem na Bike’a i szybko pognałem wspomnianym wcześniej szlakiem w stronę domu. I równo o 16:15, jeszcze na terenie Tarnowskich Gór złapał mnie deszcz, a ja bez błotników, więc schowałem, co miałem do plecaka i założyłem na niego przeciw deszczowy pokrowiec (i tu jeszcze raz wielkie podziękowania dla mojej siostry za ten plecak, a był to prezent od niej na moje urodziny). Przypomnę, że trasa biegła przez las, błotnista budowę A1, i mokre drogi, a zajęło mi to 45 min. Nie będę opisywał jak zmokłem, ale mokre miałem nawet bokserki… tak, więc wycieczka skończyła się na suszeniu ciuchów…

Księża Góra po latach…

Poniedziałek, 28 marca 2011 · Komentarze(2)
Jakiś czas temu dorwałem jakąś ulotkę na uczelni, na temat rekultywacji parku Księża Góra w Radzionkowie, w której pisało również o powstałych tam ścieżkach rowerowych.
Dzisiaj miałem dzień wolny i pomyślałem, że się tam wybiorę…
Aktóalne zdjecie roweru © Magik87

Około godz. 13:00 wyjechałem z domu. Jako trasę wykorzystałem mini mapkę z trasami rowerowymi na terenie Bytomia. Pojechałem przez osiedle w stronę lasu i na ul. Stolarzowickiej wjechałem na czerwony szlak, który kierował mnie lasem w stronę „Wójcika”.
W mojej ocenie UM wykonał dobrą robotę. Szlak jest dobrze oznakowany, tam gdzie się przecina z innymi szlakami bądź drogami, są dodatkowo drogowskazy. Co jakiś czas są tablice informacyjne z mapą, miejsca do odpoczynku z ławkami, stolikami, betonowymi śmietnikami i stojakami rowerowymi.
Mapa tras rowerowych © Magik87

Jazda przez las była przyjemna, na trasie gdzie niegdzie błoto, ale nie było źle, do momentu dojazdu do budowy A1. Stanąłem i widziałem przed sobą pracujące maszyny, pomyślałem, że nie będę się tam pchał, no, ale jak ja się dostane na drugą stronę? Przecież nie będę zawracać i jechać przez Stolarzowice. Pomyślałem, że wrócę kawałek i dojadę do budowy od innej strony omijając maszyny, które pracowały obecnie na wprost ścieżki. Spokojnie objechałem, dojechałem do budowy, a tu zonk. Nie da się już przejechać, ponieważ podłoże już jest przygotowane i wyrównane pod asfalt. Pozostało mi wzdłuż budowy dojechać do miejsca gdzie stacjonują maszyny i przejechać na drugą stronę. Niby proste, ale mieliście widzieć mój rower. Przez najbliższy kilometr pluł błotem z kół we wszystkie strony. Robotnicy na budowie to tylko gały przecierali, myśląc sobie pewnie gdzie ja się pakuję na rowerze.
Dobra, przejechałem i obok restauracji „Pod Dębem”, zjeżdżam na szlak niebieski w stronę Stolarzowic. Trasa utwardzona i wysypana tłuczniem, co dużo dało w miejscach podmokłych, bo jechało się dalej po suchym tłuczniu. Jak już dojechałem do ul. Łokietka na Stroszku, ujrzałem końcówkę trasy, która była pięknie wyasfaltowana, z ładnie wkomponowanym mostkiem.
Trasa na na stroszku © Magik87

Dalej przez Stroszek, Radzionków i na Księżą Górę. Wydawałoby się, że tam jest z 10%-15% podjazd, zdyszałem się niemożliwie. Na miejscu fotka tablicy informacyjnej.
tablica informacyjna © Magik87

Zrobiłem rundkę po Parku i jestem mile zaskoczony. Basen jak był tak stoi, z małym wyjątkiem. Główny budynek został wyburzony (byłem tu lata temu). Obok basenu plac zabaw oraz mini park linowy, a wszystko monitorowane. W parku drogi rowerowe,
kamienie "milowe" © Magik87
rampy oraz niezła trasa Downhill.
Mostek © Magik87

Rampy © Magik87

Trasa downhill © Magik87

trasa downhill © Magik87

Po dokładnym zwiedzeniu Parku, porobieniu parę fotek i trzeba było odpocząć.
Merida © Magik87

Po odpoczynku trasa do domu z zahaczeniem centrum i odwiedzinami Penzla w pracy.
Udany dzień i niezły V max.
A tu jeszcze parę fotek...
Merida © Magik87

Matts © Magik87

Niedzielni rowerzyści…

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(2)
Tego dnia miałem napięty grafik, rano na giełdę samochodową do Gliwic, potem przejażdżka z Jackiem, a na koniec M1 w Zabrzu. Tylko środkowa część odbyła się rowerkiem. Jacek wyciągnął mnie na przejażdżkę nowo wyasfaltowaną drogą przez las do Stolarzowic. Dalej pojechaliśmy przez Ptakowice do Salezjańskiego Ośrodka Szklono- Wychowawczego,
Sleziański Ośrodek Szkolno-Wychowawczy © Magik87

Sleziański Ośrodek Szkolno-Wychowawczy © Magik87

no i na podbój Tarnowskich Gór. To miasto zawsze mi się podobało. Ma ładny i nie za duży rynek, odrestaurowane kamienice, starodawną zabudowę i sporo pięknych dziewczyn. Zrobiliśmy tam parę kółek, pooglądaliśmy różne gmachy, w tym sporo należących do Ministerstwa Obrony Narodowej, czyli jednostkę chemiczną niedaleko, której znaleźliśmy słonia i armatę.
fota ze słoniem :) © Dynio
gdzie jechać dalej ? © Dynio

Dalej przez Nakło, Orzech, Radzionków i las Miechowicki do domu.
Na koniec fotka znaku przy ul. Stolarzowickiej w Mch...
Znak C 16/13 i oznaczenie szlaku rowerowego © Magik87

Moja pierwsza GMK...

Piątek, 1 października 2010 · Komentarze(1)
O godz. 16:00 umówiłem się z Jackiem pod jego blokiem. Tym razem to nie on się spóźnił. Przy BP na wrocławskiej spotkaliśmy Saves’a i Maćka. Trasa na dziś to >>GLIWICE<< To miała być moja pierwsza Gliwicka Masa Krytyczna. Jechaliśmy przez Szombierki, Bobrek, Zabrze obok Platana, ul. Wolności (jedna z dłuższych ulic w Polsce) aż do Gliwic.
Mój Bike © Magik87

Maciek i Saves © Magik87

W oczekiwaniu na GMK © Magik87

No i zaczęło się, masa moim zdaniem bardzo ciekawa, klimat fenomenalny, może za sprawą muzyki, bo towarzyszył nam rowerzysta z sprzętem muzycznym, który zapodawał niezłą muzę. Przejechaliśmy chyba całe Gliwice, jak by gospodarze oprowadzali grupkę turystów, ciekawostką był też przejazd przez parking podziemny w FORUM (oczywiście cały czas z grającą muzyką). Kierowcy i przechodnie nam się przyglądali jak by z niedowierzaniem, zdarzyli się nawet bardzo nerwowi, jak np. kierowca ciężarówki przy jednym z skrzyżowań. Cała impreza była owiana jakąś niespotykaną magią, czysty lajt, spokojna jazda, rozmowy, w powietrzu nie było czuć nerwowej atmosfery przy organizacji i myśli „a jak coś nie wyjdzie”. Nikt się nie przejmował, będzie, co będzie, oczywiście przy zachowaniu przepisów ruchu drogowego. Z całego tego przejazdu przywiozłem sobie pamiątkę, a mianowicie płaski klucz. Wszyscy go widzieli, paru nawet krzyknęło „O, klucz”, ale oczywiści tylko ja podniosłem zdobycz.
Trofeum z drogi czyli klucz oczkowy płaski © Magik87

Po przejeździe udaliśmy się zwartą ekipa Bytomsko- Zabrzańską do domu, nieźle pruliśmy ul. Chorzowską (w Gliwicach) i ul. Wolności (w Zabrzu), trafiła nam się fala zielonego (długa prosta, a na każdych światłach błoga zieleń), aż tu nagle dup i pssssssss. Złapałem pane, szybka wymiana, pompowanie, kłótnia z kolesiem z przystanku (trochę mu nawciskaliśmy) i jedziemy dalej. Podziękowania dla Jacka za wypad, Saves’a za dętkę (muszę ci jeszcze ją odkupić) oraz Maćka i Pogodynka za towarzystwo… czytał Lucjan Szołajski…

Na koniec muszę się pochwalić nowym zakupem. Licznik rowerowy Ciclosport CM 2.2
Licznik rowerowy Ciclosport CM 2.2 © Magik87