Wpisy archiwalne w kategorii

Ja i inni

Dystans całkowity:1190.49 km (w terenie 85.85 km; 7.21%)
Czas w ruchu:70:09
Średnia prędkość:16.97 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:49.60 km i 2h 55m
Więcej statystyk

Przegląd krasnali, czyli „Gdzie one są?”

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wyjazd planowany z Jackiem już od dłuższego czasu i w końcu doszedł do skutku, a zapowiadało się niezbyt ciekawie. No, ale od początku.
Już w czwartek kupiłem bilety, do czego moja 51% studencka zniżka wreszcie została wykorzystana. Z Jackiem umówiliśmy się o 4: 50 przy światłach na skrzyżowaniu Francuskiej z Frenzla. Wstaje rano, patrzę za okno, no pogoda niezbyt, no, ale u nas taka zapowiadali, za to we Wrocławiu miało być słońce. No i z tą myślą się pozbierałem i wyjechałem z domu. Ze względu na mżawkę założyłem błotniki. Czekam na Jacka no i jak zwykle dzwonie do niego. Obudziłem go, zaspał. Wrrrrr… Ugadaliśmy się, że pojedziemy późniejszym pociągiem, bo bilety są przecież ważne 24h. Umawiamy się, na 7 bo o 7: 59 mamy pociąg, dodam, że pociąg jedzie z Gliwic. Więc jak już się spotykamy o tej 7 to ze względu na pogodę nie mamy zbyt dobrych min. Założyłem tylko pokrowiec na plecak, schowałem wszystko, co by mogło zmoknąć i wziuuuu… Przez Zabrze do Gliwic na dworzec. Po drodze nie zmokłem tak jak bym przypuszczał, to zasługa błotników… Czekamy na pociąg, który delikatnie się spóźnia.
Jacek przy rowerach na peronie PKP w Gliwicach © Magik87

Ładujemy się do przedziału rowerowego gdzie były trzy wieszaki rowerowe (jeden już zajęty) i wraz z pewną rodzinka pakujemy tam 6 rowerów. Podróż do Wrocławia miła, bo mili ludzie z pozostałych rowerzystów, nawet rowery nam spięli razem ze swoimi.
TLK i sposób na wieszanie rowerów © Magik87
We Wrocławiu wysiadka na rozkopanym Dworcu, ale już widać, jaki będzie po ukończeniu remontu… ogrom prac zapiera dech w piersi, krótko mówiąc czuć tu pieniądz z Euro 2012. Wyjazd na miasto i, no właśnie gdzie tu jechać.
Biurowiec we Wrocławiu © Magik87

samoobsługowa wypożyczalnia rowerów © Magik87
Zrobiliśmy parę kółek po mieście i skierowaliśmy się w stronę starego miasta. Po drodze mówię Jacku, co słyszałem o Wrocławskich krasnalach, no i tu się zaczyna. Plan na zwiedzanie Wrocławia to szlak Krasnali. Już na rynku w informacji turystycznej zdobywamy mapę za free i kupujemy drugą mapę z rozmieszczeniem krasnali. Razem jest ich ponad 80 i nikt ich nie zliczy, bo wciąż powstają nowe, których „Krasnoludkowy plan miasta” nie uwzględnia. Więc polujemy tak sobie na nie. Sam Wrocław ciekawy i bardzo mi się spodobał.
Zbliżenie na zdobienia © Magik87

Fontanna na pl. Solnym © Magik87

Papa krasnal i Jacek © Magik87
Ja i Syzyfki © Magik87
Wrocławski Ratusz © Magik87
Życzliwek © Magik87

Koścół Św. Elżbiety © Magik87
Wrocłavek © Magik87

Kamieniczka Jaś czy Małgosia? © Magik87

Kamieniczki Jaś i Małgosia
Ale ileż można tak zwiedzać, w końcu trzeba coś zjeść, no, ale nie jesteśmy zwykłymi turystami. Trzeba pamiętać o tym, że rowery trzeba też gdzieś dać. Ale dla nas to nie problem, znaleźliśmy miła, pizzeryjkę z ogródkiem i tam się posililiśmy (obsługa była miła i łada). Po całym dniu w Wrocławiu czas na powrót, czyli śmig na dworzec, w pociąg i do domu. Można by powiedzieć, że na tym koniec, ale nie. Pod Opolem jakiś nieszczęśnik stwierdził, że nas zatrzyma i rzucił się pod koła pociągu. Niby go nie zatrzymał, a i tak staliśmy ponad 2 H w szczerym polu. Ale wycieczka i tak udana.

ZMK 08.07.11

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Ja i inni, Masa
Razem z Jackiem i Zuzią wybraliśmy się na Zabrze. Kolejna masa krytyczna, ale pierwsza w Zabrzu, na której jest Zuzia…
My bike © Magik87
Umówiliśmy się przy szlabanie w lesie, a raczej ja tak myślałem, no i już po paru minutach dryndam do Jacka gdzie jest, a on na to, że tam gdzie powinien. Jadą, więc do mnie no i tu cykam im fotę.
Jacek i Zuzia © Magik87
Ruszamy w kierunku Rokitnicy, potem do centrum Zabrza. Tam jesteśmy sporo przed czasem. Rozmawiamy z znajomymi i cykamy foty.
Jacek i Zuzia w Zabrzu © Magik87

Ekipa ZMK © Magik87
Dziś na zabezpieczeniu sporo <R>.
A takie mieliśmy zabezpieczenie <R> © Magik87
No i pada sygnał by ruszyć w drogę. Trasa jak trasa, ale na niej spotykam Mateusza, który zakupił SPD. Szacun jak się patrzy.
Zuzia na swoim new scott © Magik87

Przemykajacy Zabrzańscy masowicze © Magik87

Mateusz smiga © Magik87

Prekursor BMK © Magik87

Po przejeździe wpadamy z Jackiem do Mc’a na szejki, no i coś dla Zuzi (frytki).
Zabrzańska Drogówka © Magik87

Ja i Jacek © Magik87

Szamamy, a Jacek drynda do żony, która wymyśliła ze jak wrócimy z Zabrza to żebyśmy wpadli na działkę gdzie zrobimy grilla.
Rowery w Zabrzu © Magik87

Na ogródku było milo, rozmowy i żarty, a powrót późnym wieczorem.

Po mleko…

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Rano do pracy, a popołudniu...
Wybrałem się z Jackiem w Tarnowskie Góry i okolice, ale zanim tam dojechaliśmy to pierw podjechaliśmy do Radzionkowa po wpis do mojego indexu. Wpis miał być, na 16: 45, ale pani profesor się spóźniła, no cóż, taki los studenta.. Trasa przez powiat Tarnogórski aż do centrum, gdzie zaopatrzamy się w świeże mleko z Mlekomatu. Takie zimne i pyszne, mmm…
Potem to już powrót na Miechowice…

Jacek i jego wypadki...

Czwartek, 23 czerwca 2011 · Komentarze(1)
Rano do pracy. Potem umówiłem się z Jackiem na 17. Jak ruszyliśmy to dojechaliśmy do budowy A1 i Jacek złamał szprychę...Jak pech to pech, no ale ja i tak musiałem trochę pokręcić więc pośmigałem po lesie oraz Miechowicach...

A i żebym nie zapomniał, Tym wpisem przekroczyłem swoje pierwsze 1000 km w tym roku... Wow...

Nocny maraton

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Piątek 03.06.11r. , w planach wyjazd na GMK z Jackiem. Umówiliśmy się o 17 u mnie, no i Jacek jak PKP nigdy nie zawodzi, no i jest punktualnie spóźniony… Więc ruszamy przez las w stronę Zabrza, skręt w lewo obok Szybu Zachodniego, KWK Pstrowski, pod 88 i obok składu kruszyw. Na wysokości Szybu Zachodniego, Jacek zorientował się, że nie zabrał Lampki rowerowej, a przecież nie pojedzie na nockę bez niej, więc wraca. Ja dojeżdżam do ul. Bytomskiej i czekam na Mario, dość długo czekam. W końcu jak się pojawia to ruszamy, w stronę centrum Zabrza, obok Platan’a i prosto na Gliwice. Tam spotkanie z cała ekipa GMK i objazd miasta. Gdzieś po drodze dociera do nas Jacek. A na koniec już na placu Krakowskim krótki odpoczynek, pogaducha z Moniką o widokach i o tym, że aż żal wyprzedzać niektóre osoby… W Gliwicach na masie był jeszcze tzw. Odblaskowy Anioł ze Szczecina. Dalej małe przegrupowanie i śmigamy w stronę Katowic. Po drodze odłącza się od nas Raptor, gdzieś na wysokości Rudy Śląskiej. Po drodze krótka przerwa na parkingu przy Lidlu i podziwianie ładnej matki i ślicznej córki...
Mała przerwa na parkigu © Magik87

W Katowicach dołącza do nas reszta ekipy i śmigamy. Jeszcze miłe pozdrowienia od ekipy dziewczyn z tramwaju, na które szczególnie ucieszył się Mario…
Na Muchowcu mała przerwa żeby zebrać ekipę i ruszamy przez lasy w stronę Tych i Pszczyny. Trasa ciekawa, ale sam bym nią drugi raz nie trafił, noc zatarła wszystkie ślady w pamięci. Ale dobrze opisał ją Michał (fredziomf). Tempo niezłe, wydawało mi się jakbyśmy cały czas jechali z górki. Po drodze mieliśmy jeszcze mały postój na lepienie dętki jednego z uczestników przejazdu… Po drodze leśne przejazdy rowerowo-kolejowe, parę razy przejazd przez drogi asfaltowe, a gdzieś na wysokości Tych, kilka mostków z ciekawym mostem nad wodą, a pod innym mostem.

Na wysokości Pszczyny trafiliśmy na kałuże i błoto, jak już dojechaliśmy do centrum, było super, miasto piękne, my brudni i zmęczeni. Poszukaliśmy jakiegoś nocnego sklepu, co nie było łatwe, bo był tylko jeden. W szamaliśmy i wypiliśmy, co było. Potem myśląc jak wracamy, przekonaliśmy Jacka, że pociąg to zły pomysł. Więc ruszyliśmy ekipą Chorzowsko-Bytomską w stronę Katowic. Trasa to krajowa „1”, a po drodze paręnaście znaków zakazu ruchu rowerowego i drogówka, na szczęście odpuścili sobie jechać za nami…
Z Katowic dalej przez Chorzów na Bytom. Na koniec mycie rowerów pod stara Eleą około 6 rano. No i pomimo tych wszystkich km, dopiero tu zaczyna się pod górkę. Ponieważ ja i Jacek mamy na rano do pracy, on na dyżurce, a ja za kółkiem. Praca prawie na zapałkach pod powiekami.
Ale pomimo tego zmęczenia było warto, Jacek śmignął swoja pierwsza 200, więc gratulacje.
Ja natomiast nigdy wcześniej nie przekroczyłem 100 km, a tu przekroczyłem 100 km i zaliczyłem 150 km…

Port na Śląsku??

Czwartek, 26 maja 2011 · Komentarze(0)
A no tak właśnie, i nie jest to dziwne, ale prawdziwe. W mojej głowie, pomysł ten mącił się już od dłuższego czasu i w końcu został zrealizowany. Około 11 Jacek podjechał do mnie i ruszyliśmy, przez Biskupice, Zabrze, Gliwice… W Gliwicach podjazd do banku ING, okazało się, że Jacek ma ostatnie 10 zł na koncie, czego nie wypłaci tego z bankomatu, więc zostało tylko okienko. Po wizycie w banku ruszyliśmy dalej w stronę ul. Portowej. Jechaliśmy droga rowerowa zaraz obok Portu Żeglugi Śródlądowej w Gliwicach. Widzimy już Żórawie załadunkowe, prawie jak w Gdańsku. Wjeżdżamy na mała zaporę na Kłodnicy, szybkie fotki i ruszamy dalej…
Zdjecia na mini zaporze © Magik87

Level w Gliwicach © Magik87


Z małym przystankiem w Starych Łabędach docieramy do śluzy na kanale Gliwickim w Łabędach. Widok jest niezły, sama śluza ogrodzona, trawka przycięta, krawężniki pomalowane na biało.
Śluza na kanale Gliwickim w Łabędach © Magik87

W trakcie podziwiania z śluzy skorzystały dwie barki, jedna pełna węgla wypływała do Szczecina,
Barka w śluzie © Magik87

Śluza Łabędy © Magik87

a druga pusta płynęła w stronę pobliskiego portu. Różnica wyporności między jedna a druga była około 1,5 m, co moim zdaniem jest dużo…
Barka z Wrocławia © Magik87

Pusta Barka © Magik87

Wspólnie z Jackiem doszliśmy do wniosku, że powinno się więcej towarów transportować w ten sposób, bo przecież chyba to tańsze niż PKP czy TIR. Z tego, co wiem to na Renie w Niemczech jest to do tego stopnia powszechny środek transportu, że jest tam ruch jak na autostradzie. Pływa tam wszystko, kontenerowce, tankowce, no a u nas z tym jest trochę inaczej…
Po obejrzeniu działania śluzy, ruszyliśmy dalej w stronę Czechowic, gdzie pomogły nam się skierować dwie miłe panie z przystanku. Chwile później oglądamy jak zamyka się przejazd kolejowy, opuszczanie szlabanów i mknący pociąg, a i zapomniałbym o ciulu, który ledwo przed tym pociągiem przebiegł pod szlabanami, zaraz obok bilbordu z reklamą akcji "Bezpieczny przejazd” i sloganem reklamowym „zatrzymaj się i żyj”. Po tzw. Widowisku z ciu… Pojechaliśmy dalej i nad jeziorem Czechowskim mieliśmy małą przerwę oraz dużą ochotę wskoczyć do tej wody.
Nasze rumaki © Magik87

Schwalbe © Magik87

Dalej Przez Przezchlebie i Ziemiecice gdzie oglądamy ruiny kościoła z gniazdem bocianów.
Ruiny w Ziemiecicach © Magik87

Ruiny © Magik87

Dalej przez Świętoszowice do Zabrza i obwodnica rowerową do Rokietnicy i na Miechy.
Wycieczka git, zresztą z Jackiem zawsze jest git. Mam nadzieje, że ten Wrocław nam w końcu wypali…

Kolejna GMK

Piątek, 6 maja 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Ja i inni, Masa
Dziś kolejna GMK, już nie wiem, która to z kolei, na jakiej jestem…
Więc ruszyliśmy, całkiem ładna Bytomska ekipa (od pewnego czasu zauważyłem, że robimy się coraz bardziej zwartą ekipa i gotową pokazać, co Bytom potrafi). Przejazd przez Karb, Zabrze do Gliwic, Jacek troszkę się zadyszał, ale my, jako mili koledzy poczekaliśmy (zwolniliśmy tempa). W Gliwicach miły przejazd, spokojny i bezpieczny, bo w towarzystwie Policji oraz Straży Miejskiej. Po takim przejeździe, czas na powrót, no i tu się zaczęło. Razem z ekipą z Chorzowa, wykręciliśmy niezłe tempo, a przynajmniej tak wynikało z licznika Maria (sam nie mogłem sprawdzić, bo nie mam jeszcze licznika, który został mi taki sam, bez podstawy pozostawionej na czarnej Meridzie).
Na koniec chciałbym się również podpiąć do Jacka i jego wypowiedzi na temat Łukasz, więc kolejny pełny szacun…

Zagłębie przybywamy!!!

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Po wczorajszej BMK i rozkulaniu mojego Levela, jestem pełny optymizmu, oczywiście ponownie za namową Jacka, ruszamy podbić Zagłębie… No i tu mógłbym rozpocząć opowieści o wyjeździe z strefy Schengen, o paszportach i jak było za granica, ale nic z tych rzeczy nie było (pośmiać się można z wszystkiego no, ale bez przesady), ale to później. Zaczęło się od tego, że Jacek zaproponował przejazd na Załęże do kościoła na IX Doroczną Mszę Rowerową. Przejazd w standardzie przez Żabie Doły, WPKiW i takie tam… Pogoda słoneczna, msza ciekawa, a na koniec pokropienie rowerów. Myślę, że jak już On trzyma nad moim rowerem pieczę i spogląda z góry, to nikt go nie zakosi, a przynamniej będzie to groziło porażeniem w wyniku wyładowania atmosferycznego. No i jak już mowa o piorunach to po wyjściu z kościółka pogoda zaczęła straszyć.
Dojechaliśmy do Centrum i spotkaliśmy się na (dumnie nazwanym ) Rynku w Katowicach (u nas przez rynek nie przejeżdża tramwaj) z Indim, Andrzejem, Macaronem, Lechem, ogółem było nas 7.
Po drodze do Sosnowca trochę pokropiło, a tam spotykamy Mario oraz (tu fanfary) Olo, którego, mimo że mieszka w zagłębiu, to nie spodziewałbym się… Więc dostaliśmy kamizelki z nr, a mój to 414, które posłużą do losowania na koniec. Trasa prosta, z Sosnowca, przez Będzin do Dąbrowy Górniczej. Ludu 1300, tak około… Na drogach było żółto, no i był deszcz, więc na straszeniu się nie skończyło. W Dąbrowie, mokniemy nadal, odbywa się losowanie trzech rowerów i (cicha nadzieja, że wygram, w ramach rekompensaty za kradzież od losu) kolega z Bytomia stał się wspaniałym posiadaczem nowego Btwin’a. Mario zaproponował jechać do jego dziadków, którzy mieszkają gdzieś tam w okolicy, żeby pozostawić nadbagaż w postaci Btwin’a, oraz przeschnięcia. A i bym zapomniał, wybrałem się zbadać, co to jest zalewajka, bo organizatorzy zachęcali, namawiali, że starczy dla wszystkich. Do ekipy wróciłem z miska ŻÓRU, a zalewajki nie znalazłem… Tak, więc po przeschnięciu u miłych dziadków, ruszamy szlakiem Mario do domu…
Podsumowując na Zagłębiu jest ciekawie i ładnie, warto tam pośmigać oraz pozwiedzać to i tamto…