Dzisiaj standardowa trasa do pracy na godz. 14:00. W pracy spokój ”grabarza”, a o 22: 40 powrót do domu, oczywiście z mrugającymi światełkami… Ale muszę powiedzieć, że coraz bardziej lubię jeździć wieczorem i nocą, bo pogoda jest wtedy nieziemska...
Dzisiaj, jak zresztą często robię, pojechałem do pracy na moim Bike’u. Trasa szybka z wcześniejszymi odwiedzinami u Dynia, dojazd do ul. Frenzla, ul. Warszawskiej, potem wzdłuż ul. Miechowickiej, tunel na Karbiu pod jezdnia no i przez wiadukt na ul. Wrocławską. Na ul. Miechowickiej był całkiem spory korek, no, ale mnie się to nie tyczyło, dojechałem do skrzyżowania z ul. Konstytucji, patrzę, a tu <R> kieruje ruchem.
Potem w pracy dowiedziałem się, że jakąś szycha przejeżdżała przez to skrzyżowanie no i zatrzymali ruch. W pracy byłem od 14:00 do 22:00. Wieczorem powrót do domu. Myślałem, że będę wracał w deszczu, bo w ciągu dnia padało, ale pogoda była super. Tylko kilogramów w plecaku mi przybyło, bo Jacek oddał mi moją saperkę. Wiec w blasku mrugających światełek dojechałem do domu.
Wybrałem się z Jackiem na przejażdżkę. Zabraliśmy zapas płynów, plecaki i oczywiście aparaty. Kierunek Bytom na obrzeża Piekar Śląskich, trasa do Rogoźnika. Na początku trochę się męczyłem z powodu „syndromu dnia poprzedniego” po kawalerskim od kumpla. Dojechaliśmy do Rogoźnika mijając po drodze przeróżne krajobrazy i ciekawe budynki. Jacek przy przejeździe z dolnego zbiornika na górny wywalił dyńkę w dość pokaźną, złamaną gałąź, która wisiała na środku wąskiej trasy, mnie wyratowała czujność.
Dalej przez Siemonię, z małym postojem na zjedzenie loda, w kierunku portu lotniczego, gdzie robimy mały objazd przez parking i jedziemy na koniec pasa startowego. Tam parkujemy w ciekawym miejscu swoje rowery i podziwiamy jak kolejno jeden samolot, po przelocie nad nami ląduje, a zaraz za nim drugi startuje.
Dalej przez pobliskie lasy, jedziemy nad Chechło. Tam spotykamy Adama Moskwę, prezesa WOPR’u w Bytomiu, który uświadamia nas, że woda w większości zbiornika jest czysta, czego dowodem jest opinia sanepidu. Dalej kierunek przez Radzionków i Las Miechowicki do domu. Na Miechowicach pożegnanie z podsumowaniem Jacka, „że jest wy…. jak koń po westernie”, pod czym się podpisuje.