Piątek 03.06.11r. , w planach wyjazd na GMK z Jackiem. Umówiliśmy się o 17 u mnie, no i Jacek jak PKP nigdy nie zawodzi, no i jest punktualnie spóźniony… Więc ruszamy przez las w stronę Zabrza, skręt w lewo obok Szybu Zachodniego, KWK Pstrowski, pod 88 i obok składu kruszyw. Na wysokości Szybu Zachodniego, Jacek zorientował się, że nie zabrał Lampki rowerowej, a przecież nie pojedzie na nockę bez niej, więc wraca. Ja dojeżdżam do ul. Bytomskiej i czekam na Mario, dość długo czekam. W końcu jak się pojawia to ruszamy, w stronę centrum Zabrza, obok Platan’a i prosto na Gliwice. Tam spotkanie z cała ekipa GMK i objazd miasta. Gdzieś po drodze dociera do nas Jacek. A na koniec już na placu Krakowskim krótki odpoczynek, pogaducha z Moniką o widokach i o tym, że aż żal wyprzedzać niektóre osoby… W Gliwicach na masie był jeszcze tzw. Odblaskowy Anioł ze Szczecina. Dalej małe przegrupowanie i śmigamy w stronę Katowic. Po drodze odłącza się od nas Raptor, gdzieś na wysokości Rudy Śląskiej. Po drodze krótka przerwa na parkingu przy Lidlu i podziwianie ładnej matki i ślicznej córki...
Mała przerwa na parkigu
© Magik87
W Katowicach dołącza do nas reszta ekipy i śmigamy. Jeszcze miłe pozdrowienia od ekipy dziewczyn z tramwaju, na które szczególnie ucieszył się Mario…
Na Muchowcu mała przerwa żeby zebrać ekipę i ruszamy przez lasy w stronę Tych i Pszczyny. Trasa ciekawa, ale sam bym nią drugi raz nie trafił, noc zatarła wszystkie ślady w pamięci. Ale dobrze opisał ją
Michał (fredziomf). Tempo niezłe, wydawało mi się jakbyśmy cały czas jechali z górki. Po drodze mieliśmy jeszcze mały postój na lepienie dętki jednego z uczestników przejazdu… Po drodze leśne przejazdy rowerowo-kolejowe, parę razy przejazd przez drogi asfaltowe, a gdzieś na wysokości Tych, kilka mostków z ciekawym mostem nad wodą, a pod innym mostem.
Na wysokości Pszczyny trafiliśmy na kałuże i błoto, jak już dojechaliśmy do centrum, było super, miasto piękne, my brudni i zmęczeni. Poszukaliśmy jakiegoś nocnego sklepu, co nie było łatwe, bo był tylko jeden. W szamaliśmy i wypiliśmy, co było. Potem myśląc jak wracamy, przekonaliśmy Jacka, że pociąg to zły pomysł. Więc ruszyliśmy ekipą Chorzowsko-Bytomską w stronę Katowic. Trasa to krajowa „1”, a po drodze paręnaście znaków zakazu ruchu rowerowego i drogówka, na szczęście odpuścili sobie jechać za nami…
Z Katowic dalej przez Chorzów na Bytom. Na koniec mycie rowerów pod stara Eleą około 6 rano. No i pomimo tych wszystkich km, dopiero tu zaczyna się pod górkę. Ponieważ ja i Jacek mamy na rano do pracy, on na dyżurce, a ja za kółkiem. Praca prawie na zapałkach pod powiekami.
Ale pomimo tego zmęczenia było warto, Jacek śmignął swoja pierwsza 200, więc gratulacje.
Ja natomiast nigdy wcześniej nie przekroczyłem 100 km, a tu przekroczyłem 100 km i zaliczyłem 150 km…